Wysyłając dziecko do szkoły podstawowej zakładamy, że zdobędzie tam ono szeroko rozumianą wiedzę ogólną. Zgadza się?
Wierzymy, że szkoła to miejsce, w którym dziecko ma być objęte opieką i ma się nauczyć wszystkiego, co mu potrzebne do zdobycia wykształcenia.
My z założenia tę część wychowania mamy mieć z głowy. W końcu robimy całą resztę, niech nauką zajmie się szkoła, a tak konkretniej nauczyciele.
Tylko szybko okazuje się, że szkoła nie uczy, a przynajmniej nie tak, jak tego oczekujemy.
Sprawdźmy więc dlaczego i co my, rodzice możemy zrobić, żeby zaczęła.
Szkoła oczami rodziców.
Pełni nadziei oddaliśmy edukację w ręce nauczycieli, a tu okazuje się, że spędzamy mnóstwo czasu na wspólnym odrabianiu prac domowych, nauce do sprawdzianów, czy przygotowywaniu materiałów na kolejny dzień.
Nie tak miało być– myślimy
Od poczucia niesprawiedliwości do frustracji rodziców jest krótka droga. Eskalacja emocji ma zwykle swoje epicentrum w trakcie wywiadówek (zebrań z rodzicami), gdzie jako rodzice wylewamy swoje żale na wychowawców.
Do trzeciej klasy włącznie system ocen jest opisowy, a nauczyciel jeden, jako rodzice mamy więc większe poczucie kontroli sytuacji.
Za to od czwartej klasy zaczynamy zwierać szyki i co jakiś czas przyczajamy się na jakiegoś nauczyciela:
- jeden za dużo zadaje do domu,
- drugi za często robi sprawdziany,
- inny nie uczy tylko wiecznie puszcza filmy,
- kolejny niesprawiedliwie ocenia,
- jeszcze inny faworyzuje niektóre dzieci.
Co tak naprawdę robi w szkole nauczyciel?
Z czasem wprawny obserwator zauważy, że w niektórych klasach nauczyciele walczą o przetrwanie.
Powiedz tak szczerze, czy Ty regularnie atakowana przez zdenerwowanych rodziców szukałabyś w sobie motywacji do pracy z dziećmi, czy raczej działała tak, żeby uniknąć kolejnych ciosów?
Nasze dzieci też szybko uczą się od nas roszczeniowej postawy, co zdecydowanie nie ułatwia nauczycielowi pracy. Buntują się przeciw zasadom i łamią podstawowe normy zasłaniając się argumentami, które usłyszeli od dorosłych:
–Pani od geografii nie zna się na nauczaniu,
–Powiedz Panu od matematyki, żeby sobie sam rozwiązywał te zadania,
-Jak wychowawczyni jeszcze raz zwróci Ci uwagę, to powiedz jej, że porozmawiam na ten temat z dyrekcją,
Szczerze?
Trudno w takiej sytuacji skupić się na przekazywaniu dziecku wiedzy.
Jako rodzice, często uważamy, że nauczyciele to mają lekką pracę.
W szkole co 45 minut są przerwy, nauczyciele mają wolne wakacje, święta, ferie i wszystkie długie weekendy. To argumenty, które słyszę od rodziców na dowód, że praca nauczyciela nie jest specjalnie wymagająca.
Ta z Was, która miała przyjemność chociaż raz przebywać na szkolnym korytarzu w czasie przerwy, pewnie zauważy różnice między pracą nauczyciela, a każdą inną.
Gdy ja pierwszy raz przyszłam do szkoły w czasie przerwy już po minucie wydawało mi się, że nawet ściany biegają, a w mojej głowie stado krasnali wali w bębny.
Widziałam, że nauczyciel w tym chaosie pilnuje, żeby nic się nikomu nie stało. Nie chcę myśleć jaką ma na sobie odpowiedzialność. W tym zamieszaniu nie dość, że nauczyciel nie ma szans na odpoczynek, to jeszcze dochodzi stres związany z zapewnieniem bezpieczeństwa dzieciom.
Potem ten sam nauczyciel zaczyna prowadzić lekcje.
Powiem Ci szczerze, że z psychologicznego punktu widzenia po takiej szkolnej przerwie nauczyciel powinien dostać swoje pięć minut na odpoczynek i regenerację, czy choćby skorzystanie z toalety.
Zadania w pracy nauczyciela
Czy prowadzenie lekcji z naszymi dziećmi to jedyne zadania nauczycieli?
Logiczne wydaje się, że trzeba się do tych lekcji przygotować. Zebrać odpowiednie materiały, pomyśleć jak zaciekawić grupę dzieci mało atrakcyjnym tematem.
Do tego trzeba opracować klasówkę na zakończenie rozdziału, no i oczywiście ostatecznie sprawdzić i ocenić każdego ucznia z osobna.
Są jeszcze konkursy wewnątrz szkoły, wystawki na korytarzach, wycieczki szkolne, które organizują nauczyciele, a potem jadą na nie razem z dziećmi. Do tego przygotowanie uczniów do olimpiad. Naturalnie popołudniowe zebrania z rodzicami i rady pedagogiczne.
Pamiętajmy, że jest jeszcze system edukacji, który wymusza na nauczycielach coraz to nowe kryteria, zadania i obowiązki. Regularnie zmieniany jest też cykl kształcenia, podstawy programowe, a także końcowe egzaminy i sprawdziany. Dostosowanie pracy nauczyciela do nowych wytycznych nie odbywa się przecież w trakcie lekcji z dziećmi.
No dobrze, zostawmy na chwilę nauczycieli, zajmijmy się dziećmi.
Czego dziecko ma się nauczyć w szkole?
Zastanawiałaś się kiedyś tak na poważnie co ma wynieść z systemu edukacji Twoje dziecko?
- odmianę przez przypadki?
- znajomość wojen napoleońskich?
- wzór na pole trapezu?
- twórczość Mickiewicza?
- wiedzę o rozmnażaniu wegetatywnym?
A może dziecko z systemu edukacji ma wynieść średnią ocen?
Tylko jaką konkretnie? I co ona daje Twojemu dziecku?
Co dzisiaj mówi o Tobie średnia Twoich ocen z podstawówki?
Prawda jest taka, że my dorośli nie pamiętamy większości rzeczy, których nauczyliśmy się w podstawówce. I nie jest to problem, bo dzisiaj wiedza jest w zasięgu ręki np. w Internecie.
Trzeba mieć za to kompetencje i odwagę, żeby ją znaleźć, gdy jest potrzebna.
Zadajmy więc inne pytanie…
Czy szkoła uczy szukania rozwiązań?
Osobiście uważam, że w początkowych klasach nauczyciel całkiem nieźle sobie z tym radzi. Wynika to między innymi z faktu, że dzieci są otwarte na nowe doświadczenia, a rodzice pełni nadziei i ufności nie zdefiniowali jeszcze swoich oczekiwań względem szkoły.
Co się więc dzieje później?
Postawa otwartości i akceptacji zmienia się w walkę.
A co gdyby przejść na jedną stronę mocy?
Skoro fakty są takie, że system edukacji jest niedostosowany, o czym więcej pisałam tutaj, ale wszystkim nam (rodzicom, nauczycielom i dzieciom) zależy na wykształceniu, to może zaakceptujmy ten nieszczęsny system i spróbujmy z niego wycisnąć co się da?
Sprawdź kim naprawdę jest nauczyciel w szkole
Jeżeli tak uczciwie i z otwartą głową przyjrzysz się nauczycielom swojego dziecka, to kogo widzisz?
U mnie jest wychowawczyni, która z pasją i trochę wbrew regułom uczy dzieci doświadczać świata regularnie zabierając je poza salę lekcyjną.
Pamiętam jak w młodszych klasach nie pozwalała dzieciom siedzieć w ławkach z ulubionymi kolegami, tylko cyklicznie rotowała miejscami (zgodnie z jakąś jej i dzieciom znaną zasadą). Wtedy jako rodzice trochę się denerwowaliśmy, ale dzisiaj wiem, że efektem tego działania jest pełna akceptacja dzieci wewnątrz klasy. Oni tworzą jedną zwartą drużynę bez względu na dochody, ilość rodzeństwa czy wyniki w nauce. M a j s t e r s z t y k .
Jedna jaskółka wiosny nie czyni- myślisz.
No dobra, ja mogę wymieniać dalej:
Jest Pani , która dzielnie tłumaczy dzieciom zasady matematyki. To na ile sposobów jest w stanie wykładać geometrię, wie pewnie tylko ona sama. Próbuje, chociaż skutki są różne, no ale umówmy się: nie każdy urodził się matematykiem 😉
Jest Pan od w-f`u, który uczy ich gier zespołowych, pokazuje jak się przegrywa i pozwala doświadczać co oznacza walka do końca.
Jest Pani w świetlicy, której kreatywność niedługo sięgnie nieba. Nie ma opcji, żeby dziecko lubiące zajęcia manualne się tu nudziło.
I wielu innych wyjątkowych nauczycieli, którzy każdego dnia mimo bycia otoczonym przez rodziców i dociskanym przez system, robią co mogą, żeby widzieć w tym całym zamieszaniu to co najważniejsze: Dziecko.
Więc jak jutro zaprowadzisz lub poślesz dziecko do szkoły pomyśl proszę, że tam są ludzie, którzy otaczają opieką Twój Największy Skarb.
Wracając więc do pytania…
Czego Twoje dziecko ma się nauczyć w szkole?
Ja chciałabym, żeby moje dziecko uczyło się:
- jak szukać rozwiązań,
- jak wykorzystać swoje mocne strony,
- co lubi, a czego nie lubi robić,
- współpracy,
- samodzielności,
- pokonywania przeszkód,
- adekwatnej samooceny,
- racjonalnej oceny sytuacji i możliwości,
- jak wykorzystać to co już wie do swoich celów itp.
Twoje dziecko w okresie szkolnym powinno przede wszystkim rozwijać KOMPETENCJE.
Bo nie wiesz, czy za dwadzieścia lat, gdy zacznie swoje zawodowe życie, przyda mu się odmiana przez przypadki, czy wzór na pole trapezu.
Pewne jest jedno: będą mu potrzebne kompetencje, które pozwolą mu racjonalnie oceniać sytuacje, określać potrzeby i możliwości, zdobywać zasoby i znajdywać rozwiązania.
Pozwólmy więc nauczycielom pracować i starajmy się ich wspierać w realizacji naszego wspólnego celu.
Skupmy się na tym, co dobre. To pomoże nam wszystkim przetrwać.
Do sklikania.
Marcelina MumAssist
Kim jestem?
Mam na imię Marcelina, zajmuję się wsparciem mam w starciu z systemem edukacji. W sieci jako MumAssist tworzę społeczność rodziców, którzy tak jak ja, wierzą, że możemy dać dzieciom szerokie możliwości do wszechstronnego rozwoju bez względu na system edukacji w jakim przyszło im się uczyć. Jestem mamą, żoną, psychologiem, doradcą zawodowym i trenerem, a swoją wiedzę i doświadczenia wykorzystałam do opracowania skutecznych sposobów na to, by dzieci wycisnęły z edukacji wszystko, co im potrzebne do samospełnienia w dorosłym życiu.
Jeśli chcesz zostać ze mną na dłużej to zapraszam, będzie mi miło poznać Cię bliżej. Znajdziesz mnie tutaj:
www.mumassist.pl (i na blogu)
oraz w mediach społecznościowych
Do zobaczenia!
*zdjęcia: pixabay.com