W latach sześćdziesiątych ubiegłego wieku przeprowadzono badanie, które świetnie obrazuje dlaczego od pokoleń korzystamy z rozwiązań, które nie są skuteczne. Jednocześnie ignorujemy inne, które być może okazałyby się o wiele lepsze.
Dzisiaj sprawdzimy co tak naprawdę łączy nas z małpami 😉
Eksperyment z małpkami
W 1967 r G. R. Stephenson zamknął pięć małp w pomieszczeniu, w którym znajdowała się drabina, a na jej szczycie kiść bananów. Za każdym razem, gdy jedna z małp chciała wejść po drabinie i zabrać swój smakołyk, badacz oblewał wszystkie zwierzęta zimnym prysznicem.
Małpy szybko powiązały bodziec z reakcją i gdy tylko któraś z nich chciała wejść po drabinie, pozostałe biły ją lub ściągały na dół. Dlaczego tak się działo? Logika nakazywała im podjąć działanie, które pozwoli im uniknąć negatywnych konsekwencji w postaci prysznica.
Po pewnym czasie Stephenson zabrał jedną z małp, a na jej miejsce wpuścił inną, taką która jeszcze nie była w stanie powiązać próby sięgnięcia po banany z oblaniem zimnym prysznicem.
Naturalnie nowa od razu ruszyła w stronę drabiny, by wziąć swój smakołyk z jej szczytu, jednak równie szybko pojawiła się reakcja ze strony pozostałych czterech małp. Stare mieszkanki zaczęły bić nowicjuszkę, tym samym uniemożliwiając jej wejście po drabinie.
Badacz widząc to, postanowił podmieniać kolejno następne zwierzęta i obserwować ich zachowanie w pomieszczeniu. Okazało się, że za każdym razem, gdy nowa małpa chciała sięgnąć po owoce, pozostałe robiły wszystko, by ją powstrzymać.
Co się stało na końcu tego eksperymentu?
W pewnym momencie w efekcie ciągłych podmian, w pomieszczeniu znajdowały się już tylko nowe małpy. Oznacza to, że żadna z nich nigdy nie była potraktowana zimnym prysznicem przy próbie zjedzenia bananów. Mimo to, wszystkie wciąż biły każdą nową, która próbowała wejść na drabinę.
Tylko dlaczego? Skoro żadna z nich nie znała negatywnych konsekwencji tego działania?
Małpki, a edukacja
Podobny schemat działania wypracowaliśmy przez pokolenia w kwestii nauki szkolnej. Wiele lat temu, na początku naszej edukacji rodzice pokazali nam jak się mamy uczyć. Pilnowali, żebyśmy powtarzały materiał, aż zapamiętamy go na tyle dobrze, żeby móc odpowiedzieć na wszystkie pytania z nim związane.
Ten sam sposób nauki pokazali im ich rodzice, a nasi dziadkowie, którzy uznali ten mechanizm za skuteczny, ponieważ udało im się wyjść na ludzi. Tym sposobem my, jako dzieci, także zmuszałyśmy swoje umysły do zapamiętywania nowych rzeczy poprzez wielokrotne powtarzanie ich w pamięci. Ostatecznie udało nam się z sukcesem skończyć edukację, więc dziś mając swoje pociechy, stawiamy przed nimi dokładnie takie same oczekiwania uznając, że działają.
Problem polega na tym, że ten schemat przypomina nieco małpki, które naśladując inne, uniemożliwiają nowym zmianę zachowania i skorzystanie z nowych możliwości. Przypominam Ci, że robiły tak nawet te zwierzęta, które nigdy nie doświadczyły zimnego prysznica wchodząc na drabinę. Po prostu bezrefleksyjnie powielały działania koleżanek, które kiedyś, wcześniej uznały je za słuszne.
Tylko, że w kolejnych dniach nikt już nie uruchamiał prysznica, pojawiła się więc możliwość zmiany zachowania i zdobycia nowych możliwości. Małpki jednak z niej nie skorzystały, ślepo podążając za wypracowanym wcześniej schematem działania.
Dlaczego stary sposób nauki się nie sprawdza?
W latach 70-tych powstała nowa gałąź pedagogiki, zwana neurodydaktyką, która bazuje na tym, by wykorzystać potencjał mózgu podczas procesu przyswajania wiedzy. Od tego czasu przeprowadzono wiele badań wskazujących na to, że dotychczasowe metody nauki są nieskuteczne, ponieważ działają niezgodnie z naturalnym procesem myślowym człowieka. Do ich przeprowadzania wykorzystywane są obecnie nowe technologie na przykład rezonans magnetyczny, czy tomograf, które wcześniej nie były dostępne. Mamy więc teraz narzędzia, które pozwoliły nam bardziej zgłębić tajniki pracy mózgu i systematycznie wypracowywać nowe, lepsze metody nauki.
A jednak my – rodzice, wciąż bazujemy jedynie na tym, co było dotychczas znane i wykorzystywane. Wychodzimy z założenia, że skoro sprawdzało się wcześniej, to będzie skuteczne także w kolejnych pokoleniach.
Tak. Faktem jest, że nauka starymi, sprawdzonymi sposobami przynosi jakiś skutek. W końcu i Ty i ja tu jesteśmy i zdaje się, że całkiem nieźle sobie radzimy. Pytanie tylko jakim kosztem?
Jeśli da się usprawnić, ułatwić, i przyspieszyć zdobywanie wiedzy, to dlaczego nie?
Jeśli można usunąć skojarzenie nauki z długą i ciężką pracą, to dlaczego nie?
Jeśli można nie naciskać na dzieci, nie pilnować, nie sprawdzać, nie kontrolować i nie krzyczeć, to dlaczego nie?
Jeśli da się wejść po drabinie po banany, to dlaczego tego nie zrobić?
Zostawiam Cię z tą myślą.
Ściskam,
M.