Jest poniedziałkowy poranek. Mama jak zawsze budzi Agnieszkę.
Dziewczynka chodzi do pierwszej klasy, rozpromieniona i pełna optymizmu chętnie przygotowuje się na kolejny dzień wrażeń.
Cztery lata później Agnieszka ma kłopoty z porannym wstawaniem. Coraz częściej mówi, że źle się czuje, co w ocenie rodziców spowodowane jest zniechęceniem do szkoły.
Po kilku miesiącach dziewczynka na wieść o szkolnej ławce dostaje rozstroju żołądka, do tego źle śpi, jest markotna i zrezygnowana. Niczym nie przypomina siebie sprzed czterech lat.
Rodzice martwią się, ale widzą, że wiele jej koleżanek przechodzi taki kryzys.
–To minie– mówią znajome mamy.
A jednak nie mija. Dochodzi stres przed sprawdzianami, z którym ani ona, ani jej otoczenie zupełnie sobie nie radzą. Mimo problemów Agnieszka stara się być pilną uczennicą i nie zawieźć nikogo. Kończy szkołę z wyróżnieniem, wybiera jeden z najlepszych ogólniaków w mieście.
Niestety egzaminy na wymarzone studia nie poszły tak gładko. Mimo starań, żadna z uczelni nie przyjęła jej do grona swoich studentów.
Przychodzi pierwsze załamanie.
Rodzice postanawiają sfinansować jej studia zaoczne. Agnieszka czuje, że ich zawiodła, dlatego niechętnie, ale decyduje się je podjąć.
Mimo, że kierunek studiów zbliżony był do jej pierwotnych planów, nie odnalazła się tam zupełnie. Czuła się słabsza, mimo, że w niczym nie odstawała od koleżanek z roku.
Nigdy nie spróbowała swoich sił w tym zawodzie. Twierdziła, że jest za słaba by dać sobie radę. Podjęła pracę w sklepie. Lubi ją, ale nie realizuje się w niej tak, jakby chciała.
W jaką pułapkę wpadła Agnieszka?
Pułapka oczekiwań. Agnieszka bardzo szybko zorientowała się co jest doceniane w szkole. Wiedziała więc jak zasłużyć na miano dobrej uczennicy , wszystkie jej działania skierowane były najpierw na uzyskanie tego statusu, a potem na jego utrzymanie.
Dziewczynce dawało to satysfakcję, nauczyciele mogli na nią liczyć, a rodzice z dumą opowiadali o tym jak bardzo jest zdolna. Coroczny czerwony pasek był rodzinnym świętem.
Świat był kolorowy, dopóki udawało jej się utrzymać miano dobrej uczennicy. Z każdym rokiem jednak okazywało się to coraz trudniejszym zadaniem. Oczekiwania rosły, a Agnieszce brakowało sił na regularną walkę o udowodnienie swojej wartości wewnątrz systemu edukacji.
Mimo to walczyła uparcie, bo czuła, że definiuje ją ocena, którą wystawia jej otoczenie.
To naturalny mechanizm w naszym systemie edukacji, jesteśmy oceniani pod każdym względem: zachowanie, aktywność, przygotowanie, wiedza, relacje.
Wszystko.
Znasz kogoś dorosłego, kto jest dobry we wszystkim?
Prawdopodobnie nie. A właśnie takie oczekiwanie stawia przed naszymi dziećmi szkoła, która przez wiele lat jest integralną częścią ich świata.
Słyszałaś pewnie tą sugestię ucznia, który przed napisaniem sprawdzianu z matematyki, prosi nauczyciela, by ten najpierw zaliczył klasówkę z biologii, którą uczniowie pisali przez ostatnie 45 minut…
Chyba zgodzisz się, że większość dorosłych by jej nie zaliczyła?
Ale też nikt od nas tego nie wymaga.
Tak bardzo różne są nasze dzieci, a tak bardzo jednolite oczekiwania jakie przed nimi stawiamy.


Będzie happy end?
Po latach, mając już dorastające dzieci, Agnieszka decyduje się wrócić na studia. Wymarzony kierunek kończy z wyróżnieniem i bardzo szybko znajduje pracę zgodną z wykształceniem. Spełnia się już nie tylko jako żona i mama, ale też jako ona, Agnieszka.
Naszej bohaterce starczyło siły i odwagi, by ostatecznie odnaleźć swoje własne oczekiwania i odważnie za nimi podążać.
Czy pozostałym dzieciom wystarczy?
Nie wiem.
Zostawiam Cię z tą myślą.
Ściskam,
Marcelina