Poszłam z Młodszym do sali zabaw, w której (jak to zwykle w takich miejscach) jest mnóstwo atrakcji. Mamy tu basen z kulkami, liczne pojazdy, gry, ponadwymiarowe klocki i tzw. małpi gaj. Dziecięcy raj- można pomyśleć.
Mój syn od razu znajduje sobie miejsce w tej przestrzeni, wyciągam więc laptopa i zaczynam tworzyć wpis o tym „czy moje dziecko poradzi sobie w szkole”. Jednak moją uwagę wciąż rozprasza rozpaczliwie krzyczące, niespełna 2-letnie dziecko. Płacze tak niemiłosiernie, że aż serce pęka. Mimowolnie obserwuję sytuację. Dziecko wpada w coraz czarniejszą rozpacz, podczas gdy jego mama wydaje się, że zaraz je rozszarpie, chociaż ze łzami w oczach na przemian krzyczy i tuli . A ja mam rozrywającą ochotę…
…podejść do niej i ją przytulić. Powiedzieć, że to minie, że jest dzielna i żeby nie traciła wiary w swoje matczyne umiejętności.
Bezsilność to stały element macierzyństwa.
Znasz to uczucie, prawda? Twoje dziecko od rana jest markotne, cały czas nie ma humoru. Byle pretekst powoduje na przemian wybuchy spazmatycznego płaczu albo niepohamowanej złości. Na początku dnia masz jeszcze siłę i cierpliwość, popołudniu masz ochotę uciekać, a wieczorem czujesz, że za chwilę będziesz stwarzać zagrożenie dla siebie i swojego dziecka.
Która z nas chociaż raz tego nie przeszła?
Lubimy oceniać.
A jednak wszystkie oczy rodziców w sali zabaw skierowane są na tę mamę i jej krzyczące dziecko. Wszystkie spojrzenia nasączone są dezaprobatą i pogardą. W końcu wszyscy przyszli tu miło spędzić deszczowe, wiosenne popołudnie, a tu taka afera. Wstyd i hańba!
Nawet mi ciężko znieść te spojrzenia. Z pewnością żadna z tych par oczu nie pomaga ani tej mamie, ani jej dziecku się uspokoić. Teraz poza kryzysem, który przeżywają, są jeszcze stygmatyzowani. Słabo.
Zła matka.
To mówią oczy ludzi w takich sytuacjach. Ale te spojrzenia są jeszcze do zniesienia, bo milczą.
Gorsze są słowa, które pouczają mamę co ona ma zrobić, żeby uspokoić dziecko. Albo lepiej, co robi źle, że jej dziecko się tak zachowuje.
To zwykle usta przykładnych mam (cioć i babć) wygłaszają takie morały. Jakże często osoby, będące tylko świadkiem takiej sytuacji uważają, że już znają nasze dzieci lepiej niż my i od ręki służą dobrą radą.
A my (czytaj mamy) zaczynamy się zastanawiać, czy aby na pewno potrafimy poradzić sobie z własnym dzieckiem. Czy to nie jest tak, że jednak jesteśmy słabymi mamami? Z czasem, im więcej takich sytuacji się zdarza, tym bardziej robimy się bezsilne. Tracimy wiarę w naszą intuicję i w to, że wiemy, co się w danej chwili dzieje z naszym dzieckiem.
Brutalna prawda.
A prawda jest taka, że wszystkie te spojrzenia i wszystkie te słowa padają od osób, które wielokrotnie czuły tę samą bezsilność. Ale pamięć im zawodzi i dzisiaj mając starsze dzieci zapominają jak to jest być całodobową opiekunką kilkulatka.
Jak to jest mieć dosyć.
Jak to jest nie lubić swojego dziecka. Kochać, ale nie lubić.
Olej to.
Tak bardzo Cię proszę: O L E J T O! Bo wszystko z Tobą w porządku i niech żadne spojrzenia, ani słowa nie pozwolą Ci poddać siebie pod wątpliwość.
Kiedy patrzę na Ciebie, tu w tej sali zabaw i w wielu innych miejscach, widzę bohaterkę, która przeżywa chwilę słabości. Normalną, ludzką chwilę słabości.
Przytulam Cię wirtualnie. Pamiętaj o tym, kiedy kolejny raz jakieś spojrzenie lub słowo spróbuje zwalić Cię z nóg.
Nieustająco jestem po Twojej stronie .
Pozdrawiam,
Marcelina
mumassist.pl
PS. tak, jak jesteś mamą nastolatka to też normalne, że masz dość.
Wiem, znam, doświadczam, rozumiem 🙂
Wskakuj na do grupy Mamy uczniów- wsparcie w edukacji dzieci, tu razem zmierzamy się z różnymi wyzwaniami.
PS 2. Chcesz sprawdzić Jaką jesteś mamą? Zapraszam.