Tutaj wszystko się zaczyna

Kiedy dwanaście lat temu pierwszy raz przytuliłam mojego synka, wiedziałam, że od teraz nic już nie będzie takie samo.

Pierwsze wspólne tygodnie wspominam jako wybuchową mieszankę szczęścia, euforii, smutku i bezsilności. To chyba koktajl typowy dla macierzyństwa. Znasz go, prawda?

Każdego dnia uczyliśmy się siebie i coraz lepiej radziliśmy sobie z codziennością. Dumnie kroczyłam na wszystkie przedszkolne przedstawienia i ukradkiem przecierałam łzy, każdego roku nie mogąc nadziwić się jaki już jest duży.

Szkoła

Aż nadszedł pierwszy dzień szkoły. Pewny siebie, uśmiechnięty, przygotowany na wspaniałą przygodę, ruszył w nowy, nieznany świat, do którego mój ochronny parasol już nie sięgał..

W tamtym czasie wiele osób postanowiło odroczyć obowiązek szkolny dla swoich sześcioletnich dzieci. Ja uznałam, że mój syn jest gotowy, wiedziałam, że tak jest, chociaż gdybym wtedy miała świadomość, że będzie jednym z dwóch roczników, które tak wcześnie zaczną edukację, to pewnie bym się nad tym jeszcze raz zastanowiła.

Kryzys

Nie wiem jak to się stało, ale któregoś dnia ze zdziwieniem odkryłam, że tracimy kontrolę nad sytuacją. Mimo, że mój syn od początku miał wspaniałą wychowawczynię, to czułam jak gaśnie, a jego dziecięcy wigor i entuzjazm przestaje wypełniać nasz dom.

Po czym się zorientowałam?

Coraz częściej słyszałam od syna:

Nie wiem jak to zrobić.
Nie umiem Tego zrobić.
To jest niesprawiedliwe.
Nigdy się tego nie nauczę.
Inni już potrafią, a ja nie.

Początkowo te stwierdzenia wydawały mi się niegroźnym, chwilowym kryzysem, dlatego reagowałam tylko na konkretne sytuacje, w których się pojawiały. Dawałam dziecku wsparcie, pokazywałam, że nie z takich opresji już wychodził.

A jednak z przerażeniem zauważałam, że moje działania dawały tylko chwilowe ukojenie, a ilość tych nieprawdziwych stwierdzeń rosła w takim tempie, że przestałam nadążać reagować. To był pierwszy moment, gdy pomyślałam sobie DOŚĆ.

Wszystkiemu winna jest szkoła

Był moment, że chciałam natychmiast znaleźć źródło naszych kłopotów i raz na zawsze się z nim rozprawić. Szybko znalazłam winnego: szkołę. Naładowana frustracją gotowa byłam zmierzyć się z każdym, kto miał czelność podcinać skrzydła mojemu dziecku, ale nie widziałam nikogo, kogo mogłabym poczęstować swoim ciosem.

Wszystkie działania wychowawczyni skierowane były na wsparcie dzieci w zdobywaniu kolejnej partii wiedzy. Znajdywała czas na wycieczki, wiele lekcji przeprowadzała w terenie, inspirowała nasze dzieci i w niesamowity sposób z klasy w mgnieniu oka stworzyła zgraną drużynę. Jak nic nie zasłużyła na cios.

To może dyrekcja?
Też pudło. Pani Dyrektor zawsze gotowa do rozmowy, ma czas nie tylko dla nauczycieli i rodziców, ale też dla uczniów. Kilka tygodni po rozpoczęciu roku szkolnego zna wszystkich pierwszoklasistów z imienia. Staje na rzęsach, żeby stworzyć dzieciom warunki do rozwoju.

No kogo mam ciosać? Panią woźną? Pana z administracji? A może uderzać w świetlicę?
Zorientowałam się wtedy, że szkoła jest pełna ludzi, którzy działają mądrze i robią co mogą, żeby ułatwić dzieciom edukację.

Olśnienienie

Skoro dzieci są gotowe do zdobywania wiedzy, a szkoła pełna jest osób, które chcą im w tym pomóc, to co jest nie tak?

System. Skostniały, ustawiający dzieci w jednym szeregu, niesprawiedliwy, nie zauważający indywidualnych różnic między dziećmi, oparty o kształcenie mas, zionący duchem (negatywnego) oceniania.

Jak smok wyrósł na mojej drodze i tłamsi poczucie wartości mojego dziecka.

Co robić?

Coś mi mówiło: Walcz! Tylko jak? Do Ministerstwa pisać? Do Prezydenta jechać?

No jak?

W tamtym czasie z macierzyńskiego koktajlu został mi tylko smutek i bezsilność, ale to trwało chwilę. Nabrałam sił i postanowiłam zmierzyć się z moim smokiem, a skoro nie mam miecza, to potrzebuję strategii godnej szewczyka Dratewki.

Czas na zmianę

Skoro nie mogę zmienić systemu edukacji, to muszę tak zmodyfikować działanie, żeby ograniczyć jego (systemu) negatywny wpływ na moje dziecko, a jednocześnie wycisnąć ze szkoły wszystko, co ma do zaoferowania i co pozwoli mojemu dziecku rozwijać się w grupie rówieśniczej i nieustannie wzrastać.

Zebrałam wszystko co wiem i potrafię, wykorzystałam wiedzę ze studiów psychologicznych, dodałam umiejętności trenerskie z prowadzonych szkoleń i zajęć ze studentami, a na koniec całość doprawiłam doświadczeniem menadżerskim, które zdobyłam budując efektywne zespoły.

Sukces

Krok po kroku wprowadzałam w nasz edukacyjny chaos działania, które miały zoptymalizować pracę, poprawić efektywność nauki, a jednocześnie utrzymać stabilne poczucie własnej wartości u mojego dziecka i zbudować w nim odwagę do sięgania po sukcesy, na które zasługuje.

Ta droga nie była usłana różami, znów uczyliśmy się jak działać. Tak samo, jak w pierwszych tygodniach jego życia, popełnialiśmy błędy, wybieraliśmy złe rozwiązania, ale wszystko po to, by ostatecznie wypracować drogę, którą dziś podąża.

To droga świadomej edukacji i strategicznego podejścia do nauki

Dziś mój syn z sukcesem realizuje swoje ambicje, świetnie radzi sobie z nauką, wie jak działać, jak planować i co robić z kryzysami. Jest strategiem, na którego patrzę nie tylko z dumą, ale też z podziwem.

I nie boję się o negatywny wpływ szkoły. Nie boję się też o destrukcyjny wpływ ze strony rówieśników. Nie mam lęków o jego decyzje, bo wiem, że ma w sobie stabilne poczucie własnej wartości, ugruntowany system wartości i odwagę do działania w zgodzie ze sobą.

Czy to znaczy, że nigdy nie popełnia błędów i nie ponosi porażek? Nie.

Czy to znaczy, że nigdy nie zrobił nic głupiego i nie sprawdza granic mojej rodzicielskiej cierpliwości? Nie.

Ale to znaczy, że mogę mu ufać i nikt, ani nic nie zakłóci więcej jego rozwoju i mądrej drogi w stronę dorosłości.

Dziś uczę mamy, jak wygrać starcie z systemem edukacji

Jeśli chcesz, pokażę Ci zasoby i możliwości, które drzemią w naszych dzieciach, nauczę Cię jak wplatać naukę w Wasze życie, żeby nie dominowała domowych popołudni i nie odbierała rodzinnych weekendów. Weź udział w moim kursie on line i wygraj starcie z edukacją dziecka 🙂

Zależy mi na tym, żeby dawać mamom nie tylko strategiczne podejście do edukacji, ale też nadzieję. Wasze dzieci także mogą rosnąć w siłę, mimo kulawego systemu edukacji, w jakim przyszło im się uczyć.

Ściskam,

Marcelina MumAssist