Wizja, czy rzeczywistość?

Wyobraź sobie, że wracasz do domu, zrzucasz płaszcz i niewygodne szpilki, sprężystym skokiem lądujesz na kanapie, bierzesz swoją ulubioną książkę, czy włączasz dawno nie widziany serial i nie robisz nic.

Nie pytasz od progu jak poszedł sprawdzian, bo wiesz, że poszedł najlepiej jak to było możliwe.

Nie dopytujesz, czy lekcje są odrobione, bo wiesz, że nawet jeśli nie są, to zostały już ujęte w harmonogramie.

Nie rzucasz się na sprawdzanie zeszytów, w których zaznaczono błędy, bo wiesz, że Twoje dziecko świetnie sobie z tym poradzi.

Nie kontrolujesz, nie krzyczysz, nie nadzorujesz, nie zarządzasz, bo wiesz, że jeśli będziesz potrzebna dostaniesz znak.

Intrygująca wizja?

Tak może wyglądać Twoja rzeczywistość.

Tak może też wyglądać rzeczywistość Twojego dziecka.

Ja nie wierzę już w to, że się nie da. Nie wierzę też w to, że inne, typowe dla wielu domów działanie oparte na kontroli i weryfikacji, nie odbiją się na naszych dzieciach równie mocno, jak “odciski”, które zostawia im szkoła.


Jako uczennica wielokrotnie wracałam do domu z jednym marzeniem: potrzebuję ciszy i spokoju. Nie chciałam się tłumaczyć ze zdobytej słabej oceny, nie chciałam jak lew walczyć udowadniając, że zrobiłam wszystko, co w mojej mocy. Potrzebowałam tylko odpocząć. Niestety w pędzie życia moi rodzice wielokrotnie stawiali na kontrolę, bo ta wydawała się szybka i skuteczna.

Dziś, jako mama, wiem, że to nie był efekt złej woli, tylko rozpaczliwa próba, by mieć pewność, że dzieci realizują swoje zadania i jednocześnie nie zwariować w chaosie codzienności.

Już wtedy wiedziałam, że nie takiej rzeczywistości chcę dla moich dzieci, że chcę mieć dla nich więcej czasu i uwagi, zauważać ich problemy i razem świętować sukcesy.

Jakie było moje zdziwienie dwadzieścia lat później, gdy po kilku zdaniach skierowanych do syna po powrocie do domu, wystarczyło mi jedno spojrzenie, żeby zobaczyć w nim siebie z lat szkolnych. Zmęczonego, z poczuciem niesprawiedliwości i zrezygnowanego, bo pewnie potrzebował spokoju, a nie arsenału pytań o szkołę.

A wszystko to mimo, że uważałam się za świadomą mamę, która stara się pokazać dziecku jak przetrwać zderzenie z edukacją. Nikt mi wtedy nie pomógł, nie pokazał co robić, na co zwracać uwagę, czego unikać jak ognia i jak przechodzić przez kryzysy. Nie było nikogo, kogo mogłabym spytać jak działać, żeby mieć pewność, że dziecko idzie do przodu, jednocześnie rezygnując z nieustannej kontroli.

Tamtego dnia, wiele bym dała, żeby ktoś nam pomógł.

Rzeczywistość.

Dziś, kilka lat później, nasza codzienności wygląda zupełnie inaczej. Znalazłam drogę, która okazała się skuteczna nie tylko dla nas, ale skorzystało z niej już wiele mam w Polsce.

Dziś pokazuję, że można inaczej. Uczę mamy jak ogarnąć szkolny chaos, jak wycisnąć z systemu edukacji to, co potrzebne naszemu dziecku, by wzrastać. Pokazuję jak pozwolić na wyzwolenie się dziecięcego potencjału, jak skorzystać z naturalnych predyspozycji naszych pociech i jak uczyć się szybko, sprawnie, sprytnie i skutecznie.

Jestem mamą, psychologiem, trenerem i menadżerem. Blisko dwa lata temu zaczęłam pisać bloga dla mam, potem wydałam ebook o tym jak się uczyć, a na koniec, na Waszą prośbę, stworzyć kurs on-line, w którym prowadzę Was przez proces zmiany podejścia do edukacji.

Zrobiłam wszystko, co było w mojej mocy, żeby pomóc innym mamom wygrać starcie z edukacją. Teraz zostaje mi czekać na te z Was, które są gotowe na tę zmianę i rozumieją, jak bardzo jest potrzebna w świecie naszych dzieci.

Do północy możesz bezpłatnie obejrzeć nagrania z jesiennego Wyzwania, a tylko do jutra możesz dołączyć do kursu: Jak w 21 dni zwiększyć efektywność nauki dziecka.


Wyobraź sobie, że wracasz do domu, zrzucasz płaszcz i niewygodne szpilki, sprężystym skokiem lądujesz na kanapie, bierzesz swoją ulubioną książkę, czy włączasz dawno nie widziany serial i nie robisz nic.