Od dzisiaj zaczyna się nowa era w polskiej edukacji- zdalne nauczanie. Zgodnie z oficjalnym stanowiskiem Ministerstwa Edukacji Narodowej od teraz można, a nawet trzeba realizować zdalnie podstawę programową. Nauczyciele mają też prawo oceniać postępy uczniów, czyli wystawiać oceny cząstkowe, a jeśli będzie taka potrzeba możliwa jest też zdalna klasyfikacja uczniów.
Wszystkie siły w MEN skierowane zostały na próbę złagodzenia przejścia przez tą zmianę. Niestety efekty są słabe, bo nikt dotychczas nie skłaniał się do przeniesienia choćby części zajęć do świata on-line, nie ma więc odpowiednich specjalistów, ani wytycznych, które mogłyby usprawnić proces wdrożenia nauczania zdalnego.
Polska szkoła znienacka wskoczyła do współczesności, to dobra wiadomość, ale jak sobie poradzić w tej nowej sytuacji?
Ciężar nauczania zdalnego spadł naturalnie na nauczycieli i dyrektorów. Brak szczegółowych wytycznych, wielość oczekiwań co do ilości materiału, metod kształcenia i uwzględnienia szczególnych potrzeb uczniów z trudnościami, przerosłaby nawet mistrza nauczania zdalnego.
Nauczyciele mimo to próbują działać najlepiej jak się da w tych nietypowych okolicznościach.
Chciałabym, żebyś miała pełną świadomość, że przejście na nauczanie zdalne, to nie jest przeniesienie tej samej pracy z rzeczywistości do świata wirtualnego. Ilość materiału, który można wyjaśnić on-line w określonym czasie, jest inna, niż ta możliwa do przerobienia w rzeczywistości.
Dodatkowo ciężko jest prowadzić zajęcia, nie widząc reakcji uczniów i ich bieżącej pracy. Nauczyciele dotychczas pochylając się nad uczniem mogli ocenić, czy zrozumiał on nowe zagadnienie, czy też trzeba je ponownie wyjaśnić. Rzeczywistość on-line nie daje takich możliwości, a przynajmniej nie wprost.
Wirtualna nauka wymaga przygotowania innego rodzaju materiałów niż dotychczas, innych ćwiczeń, innego sposobu pracy ucznia i nauczyciela, innych zasad współpracy i ostatecznie zupełnie innych sposobów oceniania.
I nikt, podkreślam NIKT nie przygotował na tą sytuację ani uczniów, ani rodziców, ani nauczycieli.
Zasadniczo jesteśmy więc wszyscy w podobnej sytuacji.
Nauczyciele
Część nauczycieli w obliczu bezsilności i poziomu skomplikowania nowej sytuacji postanowiła przerzucić odpowiedzialność na rodziców.
Inni zasypali dzieci zadaniami i materiałami, licząc, że te są w stanie wszystko przerobić i zrozumieć same.
Są też tacy, którzy są obyci ze światem on-line i dosyć sprawnie przenieśli tu swoje lekcje.
Prawdopodobnie zauważysz wszystkie te grupy wśród nauczycieli swojego dziecka. Co możesz z tym zrobić?
Rodzice
Wśród rodziców również pojawiły się różne postawy.
Są tacy, którzy zacierają ręce, gdy dzieci zasypywane są materiałami od nauczycieli. Dzięki temu dzieci są zajęte i nie siedzą przed telewizorem, czy grami.
Druga grupa to rodzice, którzy stanęli okoniem, bez względu na to co zrobi nauczyciel i tak będzie oceniony negatywnie.
Część rodziców realizuje wspólnie z dziećmi materiały od nauczycieli i głośno wyraża w sieci swoją dezaprobatę dla tej sytuacji.
Jest też całkiem liczna grupa rodziców, którzy podeszli do sytuacji z dystansem, ich dzieci starają się wykonywać przesłane ze szkoły zadania w miarę swoich możliwości.
Uczniowie
To oni są głównym odbiorcą całego tego zamieszania, które generują otaczający ich dorośli.
Uczą się właśnie od nas jak reagować w sytuacji kryzysu, jaką postawę przyjąć wobec sytuacji problemowej i jak działać bez odgórnych wytycznych.
Słabo nam poszła ta lekcja życia. Nam, czyli wszystkim dorosłym, którzy dali się wciągnąć w przepychanki, zamiast szukać realnego, możliwego rozwiązania, które chociaż częściowo zapewni naszym dzieciom dostęp do edukacji, bo chyba ostatecznie o to chodzi, prawda?
Dzieci początkowo raczej entuzjastycznie podeszły do zdalnego nauczania, sam sposób nie był dla nich ani trudny, ani przerażający. Tak było, dopóki my dorośli nie wysypaliśmy worka argumentów dlaczego taka nauka nie ma sensu i nie zaczęliśmy wzajemnie zrzucać na siebie odpowiedzialność za taki stan rzeczy.
Efekt? Wciąż musimy wdrożyć nauczanie zdalne, ale nabudowaliśmy już wokół niego całą masę negatywnych emocji. Tym samym sami sobie utrudniliśmy zadanie jeszcze przed startem.
O co walczymy?
Zanim ostatecznie skażemy się na porażkę w tej edukacyjnej rewolucji, która prędzej czy później i tak była nieunikniona, zastanówmy się o co walczymy.
Sytuacja niewątpliwie jest trudna, nie mam tu na myśli jedynie konieczności nauki zdalnej, ale też pracy zdalnej, bycia w zamknięciu i ograniczonych swobód. Gdy dorzucimy do tego element stresu związanego ze strachem, który wywołuje pandemia, to rzeczywiście warunki do rozwoju mamy trudne,
ALE
powinniśmy spróbować zmierzyć się z tą sytuacją z kilku powodów:
- pokażemy naszym dzieciom, że jesteśmy silni i potrafimy zmierzyć się nawet z najbardziej nieprzewidywalnym problemem;
- pozwoli nam to uniknąć wydłużenia roku szkolnego na czas wakacji (kto wie, może jest jeszcze jakaś szansa na letni urlop od tego zamieszania);
- pomożemy naszym dzieciom nie stracić gruntu pod nogami (szkoła dawała im nie tylko wiedzę, ale też poczucie bezpieczeństwa wywołane przewidywalnością zdarzeń i wymuszanie codziennego rytmu);
- mamy szansę zachować realne terminy egzaminów, do których dzieci szykowały się od miesięcy (ich przesunięcie, lub odwołanie ma daleko idące skutki nie tylko w przejściu na kolejny szczebel edukacji, ale też ze względów psychologicznych);
- zachowanie rytmu szkoły pozwoli po okresie kryzysu wrócić do względnej normalności, na przykład jeśli rok szkolny zakończy się w terminie, to jest szansa, że branża turystyczna i gastronomia (które na ten moment najmocniej odczuły uderzenie kryzysu) odżyją, co pomoże uniknąć wyłożenia się całej gospodarki przez zamykanie kolejnych przedsiębiorstw ;
- naturalnie najbardziej oczywistym i istotnym powodem jest fakt, że nasze dzieci będą wciąż zdobywać nową wiedzę i umiejętności, tylko w nieco inny sposób.
Jak wygrać starcie z nauczaniem zdalnym?
Dajmy sobie wzajemnie szanse.
Nauczycielu
Zanim zasypiesz swoich uczniów toną materiałów, zastanów się co jest niezbędne do przerobienia, żeby pójść dalej. Może warto ustalić minimum i maksimum, a następnie dzielić materiał zgodnie z tempem pracy uczniów?
Jeśli nie znasz metod uczenia on-line, to poszukaj ich w sieci. Jest cała masa darmowych tutoriali i propozycji, które możesz skutecznie wdrożyć bez ponoszenia dodatkowych kosztów. Spróbuj, Ty też możesz się czegoś w tej sytuacji nauczyć.
Jesteś najbardziej kompetentną osobą do tego, by dać szansę uczniom na zdobycie kolejnej porcji wiedzy. To Ty znasz ich możliwości, różnice między nimi, tempo przyswajania wiedzy i wiele innych niuansów, o których my- rodzice, nie mamy pojęcia. Zanim zrzucisz odpowiedzialność za naukę na rodziców, pomyśl czy oni mają odpowiednią wiedzę, umiejętności i predyspozycje? Ostatecznie to Ty jesteś pedagogiem.
Spróbuj na bieżąco zbierać informacje zwrotne od uczniów i rodziców, a następnie modyfikuj swoje działania, tak, żeby wilk był syty i owca cała. Wystarczy, że jasno dasz im przestrzeń na zgłaszanie uwag i pozostaniesz otwarty na dyskusję. Nie wszystko czego oczekują trzeba wdrożyć, ale z pewnością wszystkiego warto wysłuchać.
Rodzicu
Jeśli nauczyciel przesyła dziecku za dużo materiału, to zamiast sypać jadem w internecie, powiedz mu to i daj mu szansę zmodyfikować swoje działania. Jest spora szansa, że nie ma świadomości jakie są Wasze odczucia w tym względzie.
Jeśli musisz poświęcać zbyt wiele czasu na tłumaczenie dziecku nowych zagadnień, to daj nauczycielowi znać, że obecny sposób się nie sprawdza i poszukajcie wspólnie innego rozwiązania.
Jeśli nie masz dostępu do Internetu, daj nauczycielowi znać, że potrzebujesz innych zasad. A może ktoś w Twoim otoczeniu ma możliwość udostępnienia Ci swojego hasła do wi-fi na jakiś wspólnie ustalonych zasadach? Jeśli nie zasygnalizujesz problemu tu, gdzie jest jego źródło, to nie licz na to, że anonimowy tłum w Internecie znajdzie rozwiązanie za Ciebie.
Pamiętaj, by zapewnić dziecku rytm, który bez szkoły został zgubiony. Jeśli potrzebujesz wsparcia w ogarnięciu chaosu, w poprzednim wpisie zostawiłam Ci nagranie ze szkolenia o tym jak zapanować nad pracą i nauką w czasie kwarantanny.
Uczniu
Otwórz się na nowe sposoby pracy! Wirtualna rzeczywistość jest dla Ciebie równoległa do realnej, dla nas dorosłych to trochę obcy świat, pomóż nam i daj nam czas na oswojenie się z tą nową sytuacją. Ty czujesz się tu jak ryba w wodzie, my musimy nauczyć się pływać i to po niespodziewanym skoku na głęboką wodę. Damy z siebie wszystko i damy radę, potrzebujemy tylko trochę czasu i Twojej współpracy.
Ostatecznie tu nie chodzi o wirusa, ani podstawę programową.
Tu chodzi o nas, o to jak sobie poradzimy w tym kryzysie i czy wyjdziemy z niego silniejsi, czy pokonani. Każdy krok w stronę współpracy dydaktyków, rodziców i uczniów zbliża nas do osiągnięcia odpowiednich warunków do pracy w ramach edukacji zdalnej.
Spróbujmy. Każdy z nas jest elementem układanki, bez którego to się nie uda.
Zamiast więc skazywać się na kilka tygodni (lub miesięcy) walki i przepychanki słownej, zawrzyjmy pakt, który pomoże nam zbudować nową, lepszą rzeczywistość dla naszych dzieci.
Przed nami nowy etap, nowe możliwości.
Wierzę, że damy radę!
Ściskam,
Marcelina MumAssist
PS. A jeśli potrzebujesz wsparcia w sprytnej organizacji nauki zdalnej młodszego dziecka, to skorzystaj z kursu “Zdalna edukacja – jak to zorganizować w domu”. To mini kurs on-line, który zawiera 3 krótkie lekcje, a w nich proste i sprawdzone metody na to, żeby zdalna edukacja nie weszła Wam na głowę. Więcej o kursie poczytasz TUTAJ.